Na ląży też lepiej. Nie było hopek, ani buntów. Wszystko
pięknie, ładnie, a nawet, co mnie zaskoczyło dość mocno, udało nam się zrobić
przejścia ze stępa do galopu, a robiłyśmy to pierwszy raz.
Po ląży zdjęłam jej ogłowie i oprowadzałam ją stępem do póki
nie ochłonęła, tak żeby zwyczajnie z nią pobyć. Strasznie się poci, więc po
powrocie do boksu wysuszyłam ją trochę słomą i szczotką, jednak ma na tyle
długą tą sierść, że przyniosło to niewielki skutek.
Po kilkunastu minutach, kiedy już byłam pewna, że ochłonęła
dałam jej świeżej wody, żeby mogła spokojnie się napić po bieganiu i tyle.
Nie bardzo mam dzisiaj nastrój na pisanie jakichś esejów.
Ważne, że są postępy. Tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz