Z racji tego, że Lolita biegała przez ostatnie trzy dni, na
ląży i raz wolno, na padoku, postanowiłam dać jej dzień wolny od pracy i
poświęcić go na uczenie dobrych manier.
Przećwiczyłyśmy wychodzenie i wchodzenie do stajni i boksu.
Już coraz lepiej jej idzie. Nie rzuca się do wyjścia jak tylko otworzę boks.
Czeka aż ją wyprowadzę. To samo przy wprowadzaniu. Aczkolwiek zaliczyła też
małą wpadkę. Wracając po raz ostatni zastałyśmy leżący na korytarzu snopek
sianka. Mimo, że obok było sporo miejsca, konica zamiast za mną podążać wybrała
drogę obok mnie. Najwyraźniej uznała, że da radę przejść nad takim małym
snopkiem. A, że ma aż cztery nóżki, to trochę jej się poplątały (no, kto by się
doliczył takiej ilości?) i prawie się przez owy snopek wywróciła o mało nie
przyprawiając mnie o atak serca.
Miałyśmy w planach potrenować wchodzenie i wychodzenie z
hali, przy zamykaniu i otwieraniu drzwi oraz przywoływanie na padoku. Niestety
prace remontowe koło hali nie pozwoliły nam do niej wejść z powodu
zablokowanych drzwi, a padok okazał się zajęty przez roczniaki. Dlatego
spędziłyśmy jeszcze trochę czasu na wspólnym nudzeniu się, zrobiłam Loli masaż
mięśni szyi, oraz odczulałyśmy się na dotyk w uszach, chrapach i w okolicach
oczu. Wygląda na to, że zaczyna mi ufać, gdyż stoi przy tych zabiegach
spokojnie, z rozluźnioną wargą i nie próbuje się odsuwać ani odepchnąć.
Zrobiłyśmy też kilka prób wsiadania ze schodków i wydaje
się, że Lol pojmuje koncepcję spokojnego stania przy nich.
Wydaje się, że w tej dziedzinie widać już niejakie postępy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz