Dzisiejszy dzień nie był za dobry dla wszystkich. Konie były
podenerwowane chyba ze względu na aurę, albo na pełnię księżyca.
Lolita co prawda radośnie podeszła do mnie na padoku, jednak
już kiełzając ją zauważyłam, że nie zachowuje się jak zwykle. Była
rozkojarzona. Pierwsze minuty treningu potwierdziły jej niezdolność do
wykonywania ćwiczeń. Nie dość, że rozpraszała ją furkoczoąca hala, to jeszcze
musiała mieć kłopoty z nadmiarem energii. Zarzuciłam umysłową stymulację i postawiłam
na zwyczajne wybieganie konia, bo naprawdę nic innego nie miało sensu. Stawiała
się, zdarzało jej się spłoszyć, zdarzało jej się machnąć zadem. Zwłaszcza na
prawą nogę, która jak zauważyłam jest jej słabszą stroną.
Pozwoliłam jej się, więc wyszaleć, trochę przy tym ją
uspokajając, a potem wróciła na padok, gdzie oczywiście od razu się wytarzała w
błotku.
Wracając do stajni również nie grzeszyła skupieniem, płosząc
się przy zwykłych grabiach i potem przyhaczając się barkiem o drzwi przy
wejściu do stajni.
Jednak dzień nie był tak całkiem zmarnowany. Wieczorem
zajrzałam jeszcze do boksu żeby pobawić się z nią w naturalową grę zwaną jeżem.
I tu udało nam się osiągnąć drobny, choć miły zważywszy na dzisiejsze
wydarzenia, sukces. Udało się Loli zrobić jeden, ale za to perfekcyjny krok w
bok. Mówię tu o ładnym przejściu przednimi i tylnymi nogami w bok, które to
będzie ładnym wstępem do chodów bocznych w przyszłości.
Tym czasem jutro spróbujemy porobić coś nowego – może nowe
wyzwanie pomoże jej się trochę skupić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz