sobota, 9 listopada 2013

Odklejanie od stada (5.11.2013r)

Długo się zastanawiałam jak poradzić sobie z lękiem separacyjnym Loli. Czy powinnam wziąć ją na ląże w towarzystwie innego konia, który w tym czasie będzie robił zupełnie co innego w różnych odległościach od niej? Czy może całkiem oddzielić ją od koni i niejako zmusić do polegania na człowieku?
Żaden z pomysłów nie przypadł mi do gustu. Były zbyt drastyczne, albo mało bezpieczne zarówno dla ludzi, jak i jej komfortu psychicznego. Poza tym samo oddzielenie nie załatwia sprawy, bo koń niejako wciąż myśli o powrocie i może i będzie współpracował, ale na pewno o lęku całkiem nie zapomni. Dostawałam różne podpowiedzi od ludzi towarzyszących mi w stajni, jednak wciąż to nie było to.
Zastanawiając się jak to rozegrać zajęłam się czyszczeniem konicy, wprowadzając niejako przy okazji nowe utrudnienie – stanie nieruchomo przy wszystkich zabiegach. Nie było to dla niej łatwe, ale cierpliwie stała, a wymagało to ode mnie zaledwie dwóch czy trzech korekt głosem. Był to całkiem zadowalające efekt jak na początek. Trzeba to będzie jeszcze utrwalić.
Po wyczyszczeniu jej znalazłam w stajni jej ogłowie. Wymagało lekkiego dopasowania, bo chyba było przymierzane na jednego z młodzików, przez co okazało się za małe (no jakby nie było dziewczyna ma łeb jak sklep w porównaniu z delikatnymi folblutami J ).
Założenie go okazało się bajecznie proste. W Norwegii wykonali kawał dobrej roboty – stoi grzecznie, nie rzuca łbem, a wędzidełko bierze delikatnie i szybciutko. Cudnie.
Potem ubrałam jej pas do lążowania i dwa wypinacze. Ich obecność niewątpliwie przypomniała jej zaprzęganie do sulki bo nagle strasznie się rozemocjonowała. Żeby ostudzić jej zapał zaczęłam zaplatać jej warkocze, tylko po to, by nabrała przekonania, że to jednak nie na wyścig się wybieramy.
I to właśnie przy zaplataniu grzywy wpadłam na idealny pomysł. Trochę się z siebie podśmiewając, świadoma tego jak to będzie wyglądać, wyprowadziłam Lolitę na podwórko przed stajnią. Zrobiłam z nią kółeczko słysząc przy okazji jak konie pozostałe w środku zaczynają rwetes. Praca z młodzikami potrafi być wyczerpująca.
Po zatoczeniu kółka znów wprowadziłam ją do boksu. Jej wskoczenie do stajni przypomniało mi, że miałam rozpocząć naukę spokojnego wchodzenia. Postanowiłam dołączyć ją od razu. Jestem zwolenniczką konsekwentnego parcia na przód, zwłaszcza jeśli poszczególne cele są ze sobą kompatybilne.
Wróciłyśmy na podwórko tym razem, by zrobić dwa kółka. Wracając do stajni zatrzymałam ją przed wejściem i weszłam pierwsza. Trochę się spieszyła, ale za każdym kolejnym razem wejście wychodziło jej coraz lepiej.
Po dojściu do pięciu okrążeń zmieniłam stronę, w którą chodziłyśmy, żeby miała szansę obejrzeć podwórko drugim okiem. U koni to rzecz cenna, jako że raczej słabo generalizują więc obraz odbierany każdym okiem postrzegają trochę inaczej.
Robiłam coraz więcej kółek i coraz więcej zmian kierunku, coraz rzadziej wracając do stajni. Choć już po trzecim powrocie zauważyłam znaczne rozluźnienie u Loli, oraz brak reakcji na rżące w stajni młódki.
Po tym małym treningu postanowiłam wydłużyć trasę wycieczki tym razem o ujeżdżalnię.
I tak po nie całych dwudziestu minutach uzyskałam u konia pełną uwagę, skupienie i zdecydowanie lepsze wchodzenie do stajni. Nieobecność innych koni też okazała się wcale nie taka potrzebna – przynajmniej w jej mniemaniu. Stopniowe przyzwyczajanie do coraz dłuższej rozłąki, i pewność, że na końcu wróci do stada okazały się szybką i bezstresową metodą odklejenia konia. Ponad to przećwiczyła porządnie dobre maniery przy wchodzeniu do stajni i dobrze poznała wciąż jeszcze trochę obce dla niej otoczenie. Oswoiła się z kojcem dla psów i leżącymi tu i ówdzie przyrządami. To był udany dzień, zarówno dla mnie, gdyż przekonałam się, że warto podążać za własnym instynktem i doświadczeniem, jak i dla niej. Stała się koniem bezpieczniejszym i zdecydowanie przyjemniejszym w obejściu.
Przy następnej lekcji powtórzymy odklejanie, wchodzenie do boksu i będziemy kontynuować poznawanie ujeżdżalni oraz hali. Liczę na kolejne sukcesy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz